Dwuczłonowe nazwisko Sławosza rozgrzało sieć. W Polsce rośnie liczba par, które robią tak po ślubie

1 dzień temu
Zostawić panieńskie, dodać drugi człon po mężu, a może to jego przekonać, by przyjął nasze? Choć ta ostatnia opcja wciąż należy w Polsce do rzadkości, decyzja o tym, jakie nazwisko nosić po ślubie, wciąż pozostaje jedną z ważniejszych, jakie podejmujemy jako para. – Wielu z nas nie wiedziało nawet, iż mężczyzna może przyjąć nazwisko żony. Brakuje takich przykładów w rodzinie, w mediach. Dopiero teraz temat zaczyna być zauważany. Znane osoby, które decydują się na takie kroki, normalizują je w przestrzeni publicznej – mówi Martyna Zachorska, językoznawczyni i autorka popularnego profilu Pani od Feminatywów.


W Polsce tradycja związana z noszeniem nazwiska po mężu ma się dobrze. Z danych opublikowanych w czerwcu 2025 roku wynika, iż mniej więcej co dziesiąta Polka decyduje się po ślubie zachować swoje nazwisko panieńskie. Z kolei zaledwie około 3 procent mężczyzn wybiera zmianę nazwiska i przyjmuje nazwisko żony. Najczęściej dzieje się tak w sytuacjach, gdy chcą się odciąć od rodziny albo ich nazwisko budzi wstyd.

Jeszcze inną, wciąż rzadko spotykaną w Polsce decyzję podjęli astronauta i inżynier Sławosz Uznański oraz jego żona, posłanka Koalicji Obywatelskiej Aleksandra Wiśniewska. Zawarli związek małżeński, decydując się na symboliczny i równoprawny gest: oboje przyjęli dwuczłonowe nazwiska, łącząc swoje dotychczasowe. On nosi dziś nazwisko Uznański‑Wiśniewski, ona: Uznańska‑Wiśniewska.

W przypadku Uznańskiego-Wiśniewskiego, osoby publicznej i członka załogi misji kosmicznej, kwestia jego nazwiska uruchomiła falę komentarzy. Niestetety w dużej mierze negatywnych. W mediach społecznościowych zaczęła narastać fala oburzenia decyzją astronauty.

Jak mówi nam Martyna Zachorska, językoznawczyni i autorka popularnego profilu Pani od Feminatywów, napędzają ją środowiska redpillowe, skupione wokół kultu "silnej" męskości i oporu wobec feminizmu. – Redpillowi influencerzy mają milionowe zasięgi, zwłaszcza w USA. Ale u nas też coraz częściej słychać ich głos – ostrzega Zachorska. – To oni reagują najostrzej, traktując decyzję Sławosza jako "symbol upadku męskości". W dzisiejszych dyskusjach o męskości widać, jak kruche jest to pojęcie. Wystarczy jeden gest, taki jak wybór nazwiska, by je naruszyć.

źródło: screen: @paniodfeminatywow


Zdaniem Martyny Zachorskiej kontrowersje wokół nazwiska astronauty wynikają z faktu, iż zdecydował się na niespotykany raczej krok, ale też, przyjmując dwuczłonowe nazwisko, symbolicznie rzucił rękawicę patriarchalnym zwyczajom.

– Wielu z nas nie wiedziało nawet, iż mężczyzna może przyjąć nazwisko żony. Brakuje takich przykładów w rodzinie, w mediach. Dopiero teraz temat zaczyna być zauważany. Znane osoby, które decydują się na takie kroki, normalizują je w przestrzeni publicznej – mówi.

Tymczasem tylko osiem stanów USA oficjalnie pozwala mężczyznom przyjąć nazwisko żony bez konieczności przechodzenia dodatkowej procedury sądowej.

W Polsce to rozwiązanie jest proste, ale wciąż mało popularne.

"Znowu dużo literek"


Magda kiedyś zaproponowała mężowi, by cała rodzina nosiła wspólne, dwuczłonowe nazwisko.

– Ale to już była granica, której nie udało się przekroczyć – mówi.

Od zawsze wiedziała, iż kiedy będzie brała ślub, dołączy nazwisko męża do swojego. Dla Magdy jej nazwisko panieńskie ma głęboko osobisty wymiar. – Niosło w sobie jakąś historię, było związane z moją tożsamością. Nie chciałam z niego rezygnować po ślubie. Dlatego noszę dwuczłonowe – opowiada.

Choć decyzja była dla niej zupełnie naturalna, nie wszyscy w rodzinie rozumieli jej decyzję. Najtrudniej było jej ojcu. – Tata miał wrażenie, iż "odrzucam" nazwisko męża. A przecież ja je przyjęłam, tylko iż dołączyłam do swojego – tłumaczy.

Dwuczłonowe nazwisko noszą również synowie Magdy i jej męża, Michała. – To był mój pomysł – przyznaje. – Nie planowałam tego wcześniej, ale kiedy urodził się nasz pierwszy syn, poczułam silną potrzebę, żeby nosił nie tylko nazwisko po tacie, ale też po mnie. Taki impuls poporodowy.

Dla Magdy ważne było, by przekazać dzieciom coś więcej niż tylko nazwisko w sensie formalnym. – Chciałam, żeby odziedziczyły także kawałek mojej historii. Nazwisko po ojcu zawsze wiązało się z rodzinną opowieścią, która była dla mnie ważna. Nie chciałam, żeby po prostu zniknęło – wyjaśnia.

Jak zareagował na ten pomysł jej mąż? – Michał był bardzo zaskoczony. Ale na szczęście nie pamiętam żadnych burzliwych rozmów. Myślę, iż zobaczył moją determinację i ustąpił. Wiedział, jak bardzo mi na tym zależy – opowiada Magda.

W praktyce, codzienne życie z dwuczłonowymi nazwiskami nie sprawia większych trudności. – Czasem panie w urzędach wzdychają, iż "znowu dużo literek" albo iż nazwisko nie mieści się w rubrykach – ale to są drobiazgi – uśmiecha się. – Największym wyzwaniem jest chyba podawanie nazwisk przez telefon, bo oba człony bywają trudne do wymówienia i przeliterowania.

A dzieci? – Przyjęły to jako coś zupełnie naturalnego. Nie spotkały się z żadnymi docinkami czy pytaniami od rówieśników. Nigdy nie mówiły, iż to dla nich problem – opowiada. – Myślę, iż nazwisko w ich codzienności jeszcze nie odgrywa większej roli.

Magda nie chce spekulować, co przyniesie przyszłość. – Nie wiem, czy moi synowie będą chcieli formalizować związki, zmieniać nazwiska. To będą ich decyzje i w pełni je uszanuję – podsumowuje.

Nazwiska potrafią być kłopotliwe


– Dwuczłonowe nazwiska u kobiet dziś już nikogo nie dziwią. Stają się coraz bardziej powszechne – zauważa dr Katarzyna Witkowska z Instytutu Językoznawstwa na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w rozmowie z nami. – Wiele kobiet decyduje się zachować nazwisko panieńskie z powodów praktycznych: są już rozpoznawalne zawodowo, publikują pod nazwiskiem, mają wyrobioną pozycję. W takiej sytuacji naturalne jest, iż nie chcą z niego rezygnować.

Ale nie tylko względy praktyczne wpływają na decyzję o wyborze dwuczłonowego nazwiska. Jak podkreśla językoznawczyni, często istotną rolę odgrywają także względy światopoglądowe. Dla wielu kobiet to sposób na wyrażenie własnej tożsamości, zachowanie niezależności lub podkreślenie równości w związku. – Zdarza się, iż w niektórych rodzinach od pokoleń kobiety zachowują swoje nazwiska po ślubie – zauważa ekspertka. – Jeszcze kilkanaście lat temu było to raczej wyjątkiem, dziś coraz częściej spotyka się ze społeczną akceptacją.

Wciąż jednak zdarzają się sytuacje, które odbiegają od normy i budzą zdziwienie – na przykład, gdy oboje małżonkowie decydują się przyjąć nazwisko dwuczłonowe. – To przez cały czas dość niestandardowe rozwiązanie i bywa odbierane jako odstępstwo od tradycji – podkreśla dr Witkowska.

Czy takie nazwiska są problematyczne językowo? – Zależy, o której sferze mówimy – odpowiada. – W języku codziennym dwuczłonowe nazwiska nie sprawiają większych trudności, chyba iż mamy do czynienia z wyjątkowo trudną do wymówienia zbitką głosek. To jednak sytuacje jednostkowe. Większy problem pojawia się w języku urzędowym – nazwiska bywają zbyt długie, nie mieszczą się w formularzach czy systemach komputerowych. Spotkałam się choćby z historią kobiety, która nie mogła złożyć wniosku kredytowego, bo system bankowy nie przyjął tak długiego ciągu znaków. I to jednak traktowałabym jako problem marginalny i taki, który pewnie niedługo przestanie istnieć.

Nazwiska potrafią być kłopotliwe – i to nie tylko wtedy, gdy są dwuczłonowe. – Na uniwersytecie prowadzimy Pogotowie Językowe i co najmniej raz w miesiącu trafia do nas pytanie o poprawną odmianę nazwiska – mówi dr Katarzyna Witkowska. – To pokazuje, iż Polacy wciąż mają z tym trudność.

Jak mówi dalej, najwięcej kłopotów przysparzają nazwiska rzeczownikowe – szczególnie te mniej oswojone i nietypowe. Nieco lepiej radzimy sobie z nazwiskami przymiotnikowymi, takimi jak Cichy, Biały czy Miły, choć i one potrafią budzić wątpliwości. Najłatwiejsze do opanowania są nazwiska typowo polskie, jak Kowalska czy Nowacka.

Z historycznego punktu widzenia nazwiska kobiet w Polsce przeszły znaczną ewolucję.

– Tradycyjnie funkcjonowały tzw. nazwiska przyrostkowe, takie jak Nowakowa czy Nowakówna, które jasno wskazywały na zależność od męskiego członka rodziny, ojca lub męża – tłumaczy dr Witkowska. – Były powszechnie używane i społecznie akceptowane, ale z czasem zaczęły zanikać. Dziś zdarzają się raczej incydentalnie – często jako zabawa słowem, a nie deklaracja przynależności. Przykładem może być choćby nazwisko Czubówna, które stało się elementem medialnej tożsamości, a nie kontynuacją dawnej konwencji.

–  Później na długo utrwalił się model, w którym kobieta po ślubie przyjmowała nazwisko męża – bez dodatkowych przekształceń. Przez dziesięciolecia było to rozwiązanie domyślne, często przyjmowane automatycznie, bez refleksji – zauważa językoznawczyni.

I dodaje:


– Dziś mamy wiele możliwości. przez cały czas sporo kobiet decyduje się na przyjęcie nazwiska po mężu, zwykle w jego niezmienionej formie. Drugą opcją jest wybór nazwiska dwuczłonowego – tutaj mąż może przyjąć nazwisko żony, ale nie musi, najczęściej pozostaje przy swoim. Trzecią, coraz popularniejszą w Polsce i całej Europie, drogą jest pozostanie przy swoim panieńskim nazwisku, podczas gdy mąż zachowuje swoje.

"Bo tak wypada"


Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu wynika, iż aż 88,4 proc. kobiet w Polsce po ślubie przyjmuje nazwisko męża. Autorzy badania – Iwona Przybyła, Maciej Kokociński i Magdalena Ziółkowska – w publikacji "Decyzje kobiet o nazwisku po ślubie w wymiarze diachronicznym i synchronicznym" zwracają uwagę na to, iż znaczenie nazwiska zyskuje dziś szczególne miejsce w debacie społecznej, zwłaszcza w kontekście rosnącego zainteresowania tematami tożsamości jednostki w ponowoczesnym świecie.

Jak widać jednak tradycyjny model wciąż dominuje, mimo coraz większej świadomości społecznej i możliwości wyboru. Zdecydowana większość Polek przyjmuje nazwisko męża.

– Myślę, iż to po prostu kwestia przyzwyczajenia – komentuje w rozmowie z naTemat Martyna Zachorska. – Wiele osób nie zastanawia się, co adekwatnie oznacza dany element tradycji. Robią to, co większość – idą za tym, co znane i powszechne. Podobnie jest z chrztem dzieci, pierwszą komunią czy ślubem kościelnym – choćby osoby niewierzące decydują się na te rytuały. Bo "tak wypada", bo "zawsze tak było", bo tak zrobili ich rodzice. To element kulturowej ciągłości, z którą jesteśmy oswojeni.

– Jest grupa osób przekonanych, iż kobieta, która zostawia swoje nazwisko, zostawia sobie też furtkę, jakby nie była do końca pewna małżeństwa – zauważa Martyna Zachorska. – Znam przypadek, w którym partner nie chciał, żeby jego przyszła żona miała nazwisko dwuczłonowe. Obawiał się, jak to będzie wyglądało w jego społeczności.

Zachorska zwraca też uwagę na kwestie praktyczne. – Niektórzy chcą, żeby cała rodzina – w tym dzieci – miała jedno nazwisko. Inni po prostu nie lubią swojego i traktują ślub jako okazję do zmiany bez dodatkowej biurokracji.

Często decyzje są bardzo prozaiczne. – Czasem po prostu nazwisko męża bardziej się podoba. Nie wszystko ma podłoże ideologiczne – podkreśla.

Ale to się zmienia. Z danych jasno wynika, iż wśród kobiet z wyższym wykształceniem rośnie liczba tych, które decydują się na nazwisko dwuczłonowe.

– Widzimy wyraźny trend – mówi Znachorska. – Im wyższe wykształcenie kobiety, tym większe prawdopodobieństwo, iż po ślubie nie zrezygnuje całkowicie ze swojego nazwiska.

Dziś większość studiujących na polskich uczelniach to kobiety. Z czasem będzie ich jeszcze więcej – a wraz z nimi także więcej nazwisk złożonych. Ten model szczególnie dobrze przyjął się w środowiskach akademickich.

– Wiele kobiet ma już dorobek naukowy czy zawodowy oraz publikacje pod swoim nazwiskiem – tłumaczy Zachorska. – Gdyby je zmieniły, mogłoby to sprawiać wrażenie, iż są zupełnie innymi osobami. Dwuczłonowe nazwisko porządkuje i ułatwia życie, także zawodowe.

Inna sprawa to przywiązanie. Kobiety coraz później wychodzą za mąż, co sprawia, iż własne nazwisko staje się istotną częścią ich tożsamości. – To argument, którego wielu antyfeministów nie rozumie – zaznacza Zachorska. – Często mówią: "to przecież nazwisko ojca, nie twoje". Ale to nazwisko, z którym kobieta żyje od urodzenia i które ją definiuje.

Zachorska przypomina, iż wiele współczesnych zwyczajów ma korzenie w systemie prawnym, który uprzedmiotawiał kobiety.

– W USA, a wcześniej w Wielkiej Brytanii, obowiązywało prawo coverture – przypomina. – Zakładało ono, iż mąż i żona to jedna jednostka prawna – i był nią mąż. Kobieta przejmowała więc nie tyle nazwisko, co tożsamość. Najpierw ojca, a potem męża. Jeszcze w 1975 roku w Tennessee kobieta mogła głosować tylko wtedy, gdy nosiła nazwisko męża. W przeciwnym razie mogła zostać skreślona z listy wyborców.

Jego echa są widoczne do dziś. – Przekazywanie panny młodej do ołtarza przez ojca to nie tylko symboliczny gest. To pozostałość po czasach, gdy kobieta była "oddawana" jak przedmiot – zauważa.

Jak mówi dalej, na południu USA można jeszcze usłyszeć: "Mrs. John Smith" – nie po prostu "pani Smith", ale "pani John Smith".

– Podobny wzorzec znamy z literatury – choćby z Ani z Zielonego Wzgórza, gdzie bohaterka po ślubie staje się "panią Gilbertową Blythe".

Idź do oryginalnego materiału