REKLAMA
Konferencji Episkopatu Polski nie spodobała się rewolucja w katechezach. Postanowili więc zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o sprawdzenie poprawności proponowanych zmian. 27 listopada 2024 r. organ orzekł, iż rozporządzenie resortu edukacji jest niezgodne z przepisem ustawy o systemie oświaty. Nowacka przekazała jednak, iż postanowienie TK nie wywołuje skutków prawnych, bo nie ukazało się w Dzienniku Ustaw. Mimo to Episkopat przekazał, iż jeżeli w Polsce wyroki TK nie są uznawane, to KEP pozostało odwołanie się do instytucji europejskich i ONZ.
Zobacz wideo
Co z religią w szkołach? Marcin Józefaciuk: Byłem rocznikiem, który religii był nauczany w salkach katechetycznych. To były świetne miejsca
MEN i Episkopat Polski toczą nieustanną walkę. "Przy ustalaniu kwestii z katechezą, nie wzięto pod uwagę zapisów prawa"Tomasz Terlikowski, polski dziennikarz i filozof, w rozmowie z "Faktem" przyznał, iż głównym problemem w tym sporze jest fakt, iż w Polsce nie ma instytucji uznawanych przez wszystkich, które mogłyby z powodzeniem rozstrzygać spory. Zamiast przeciwdziałać i zapobiegać, konflikty narastają, bo nie ma odpowiednich organów do podjęcia próby mediacji. " Problem polega na tym, iż Trybunał Konstytucyjny w tej sprawie można powiedzieć, iż zawiesił decyzję ministerstwa, ale rząd tego nie uznaje" - uznał Terlikowski i stwierdził, iż w tej konkretnej sytuacji nasuwa się: "czy jeżeli mamy do czynienia z sytuacją, w której jakaś instytucja czy jakiś obywatel w Polsce nie zgadza się ze stanowiskiem ministerstwa, ma gdzie zaskarżyć tę decyzję?". w tej chwili jesteśmy w takim stanie prawnym, iż wydaje się, iż nie ma. To nie jest tak, iż zawsze władza musi mieć rację. Tutaj jesteśmy w sytuacji, w której Ministerstwo Edukacji Narodowej funkcjonuje w ramach władzy, która uważa, iż nie ma w tej chwili gdzie zaskarżyć tej sprawy. W takim wypadku nie ma innej rady i trzeba iść do instytucji międzynarodowych- dodał.
Na konflikcie tracą nauczyciele. "Inaczej kiedy się pracuje na przykład na 7:10, a potem na 16:30"Terlikowski zauważył, iż brak porozumienia skutkuje brakiem stabilnej pozycji zarówno rządu, jak i Kościoła, który pokazuje, iż choćby w tak "błahej" sprawie nie potrafi wypracować kompromisu na rzecz uczniów i nauczycieli. "W całej tej sprawie tak naprawdę tracą przede wszystkim katecheci i przede wszystkim katecheci świeccy, którzy swoje życie związali z nauczaniem religii w szkołach i którym - kiedy zaczynali swoją karierę zawodową, składano pewne deklaracje. To oni stracą najbardziej, bo to oni będą przychodzić na pierwsze i ostatnie lekcje do pracy. Zupełnie inaczej się pracuje, kiedy się jest nauczycielem i się pracuje po prostu w ciągu dnia, a inaczej kiedy się pracuje na przykład na 7:10, a potem na 16:30. Proszę sobie wyobrazić dzień pracy osoby, która ma tak zorganizowaną pracę" - podkreślił publicysta i podsumował:Moim zdaniem religia w szkołach potrzebuje reformy i to głębokiej. To znaczy np., czy jednak religia lub etyka nie powinny stać się przedmiotami obowiązkowymi do wyboru, ale obowiązkowymi.