Nauczycielka: "W nocy dostałam SMS-a od matki ucznia. Na moje pytanie odpisała 1 słowem"

1 dzień temu
Czy prywatność nauczyciela w ogóle jeszcze istnieje? Gdy jedna z nauczycielek dostała SMS-a od mamy ucznia o 23:47, zapytała tylko jedno: "Skąd ma pani mój numer?". Po odpowiedzi wszystko było jasne. Przeczytajcie wiadomość, jaką wysłała do naszej redakcji Alicja, polonistka z poznańskiej podstawówki.


A może przestaniecie w końcu tylko oczerniać nauczycieli i przedstawicie też drugą stronę? Przeczytałam, jak to jakaś mamusia się skarży, iż nauczycielka napisała do niej w środku nocy. No, fajnie, to może też napiszcie o tych wszystkich rodzicach, którzy wypisują do mnie, chociaż ja im numeru nie podawałam. Skąd go mają? No o tym to się dowiedziałam ostatnio zupełnym przypadkiem.

Ja serio mam już dość tej powszechnych niechęci do nauczycieli w tym kraju, tego robienia zawsze z nas winnych. Ale mam też dość rodziców. Dość nocnych wiadomości. Dość telefonów "tylko na chwilkę". Dość udawania, iż wszystko jest w porządku, gdy kolejny rodzic kontaktuje się ze mną przez prywatny numer, którego nigdy nie udostępniałam.

Rodzice nie szanują czasu nauczycieli


Jestem nauczycielką języka polskiego w szkole podstawowej. Uczę klasy 4-8. Mam dyżury, odpisuję w e-dzienniku, staram się być dostępna. Zachęcam rodziców do kontaktu ze mną. Ale, proszę państwa, dostępna nie znaczy na każde zawołanie. A już na pewno nie o 23:47, bo właśnie wtedy dostałam wiadomość od jednej z mam z pytaniem o szczegóły wycieczki. O tej porze śpię, czytam książkę albo… po prostu żyję swoim życiem.

Zapytałam grzecznie, skąd ma mój numer. Odpisała jedno słowo: "dyrekcja". I wiecie co? Nie byłam zaskoczona. Bo w mojej szkole, jeżeli rodzic sobie czegoś zażyczy, to dostaje. Także prywatne dane nauczyciela. Bez pytania. Bez uprzedzenia. Bez żadnego "czy nie ma pani nic przeciwko?". A w dzisiejszych czasach ten kontakt naprawdę jest łatwy, więc mój prywatny numer nie jest potrzebny w takiej sytuacji.

Próbuję sobie wyobrazić sytuację odwrotną: iż to ja, nauczycielka, zdobywam prywatny numer rodzica bez jego zgody i kontaktuję się z nim o północy z jakimiś dziwnym pytaniem, np. czy Zosia pamięta, iż jutro zaczynamy omawiać lekturę. Brzmi absurdalnie, prawda? A jednak w drugą stronę to już nikogo nie dziwi. Dlaczego mamy się na to godzić?

Idź do oryginalnego materiału