Nauczycielka zadała uczniom nietypowe zadanie. "Staroświeckie metody musimy schować do kieszeni"

3 tygodni temu
Trendy, virale, pranki... tego nie brakuje także i w szkole. Nauczyciele głowią się i troją, by znaleźć nić porozumienia z uczniami, którzy na lekcjach rzucają hasła: delulu, alternatywka, bambik. Od pewnego czasu jedną z popularniejszych zbitek słów jest "six seven". Ta nauczycielka pokazała, jak w sumie nic nieznaczące wyrażenie, modne wśród młodzieży, można wykorzystać na lekcji.Agnieszka Cegłowska-Lepszy z kanału @Polski Rulez to nauczycielka języka polskiego pełna pasji. Zaraża dobrym słowem, tworząc autorskie materiały, scenariusze. Za pośrednictwem mediów społecznościowych dzieli się swoją codziennością, inspirując nauczycieli i pokazując, iż z każdej sytuacji można wyjść obronną ręką. Tak jak w przypadku virala "six seven", który w zasadzie nie oznacza nic konkretnego, a jest jednym z trendującyc haseł wśród młodych.
REKLAMA


Zobacz wideo


"Six seven" na lekcji języka polskiego"Six seven" to slangowe, pozbawione sensu wyrażenie używane głównie przez młodzież, pochodzące z piosenki rapowej i związane z koszykarzem o wzroście 200 cm (6 stóp i 7 cali). W polskich szkołach to wyrażenie również stało się popularne, wszyscy go używają, ale nikt do końca nie wie, skąd się wzięło i co oznacza.Jedna z nauczycielek postanowiła nieco bliżej przyjrzeć się temu wyrażeniu i popularny viral włączyć do prowadzonej przez siebie lekcji. "Na kartce zapisałam tytuł 'Zadanie 67' i polecenie: 'Napisz wypowiedź na temat tego, co według Ciebie oznacza wyrażenie . Twoje wytłumaczenie powinno być spójne, logiczne i szczegółowe oraz pokazywać Twoją kreatywność. Masz 6–7 minut, a tekst powinien liczyć 6–7 słów lub 6–7 zdań'" - czytamy w opublikowany poście na FB profilu @Polski Rulez.Efekt? Zakasujący. Oczywiście tylko część uczniów wywiązała się z polecenia, zachowując odpowiednią liczbę wyrazów, bądź zdań. Jednak nie to było najważniejsze. "Zadanie 67 było nie tylko grą z językiem i trendem, ale też okazją do rozmowy o tym, co stoi za viralami - o wykorzystywaniu wizerunku dziecka, o granicach żartu, o hejcie i o tym, jak łatwo coś, co miało być zabawne, może kogoś skrzywdzić. Dla wielu uczniów to była pierwsza taka rozmowa, w której mogli spojrzeć na zjawiska z sieci z innej perspektywy - nie jako ucznia, a krytycznego odbiorcy" - czytamy w poście."Szkoła musi nadążyć za uczniami"Wykorzystanie virala modnego wśród dorastających uczniów okazało się początkiem dyskusji o tym, w którą stronę powinna pójść szkoła wraz ze swoimi metodami w edukacji. "Wykorzystanie trendu w najlepszy sposób. To jest odpowiedź na nudę i szarość na lekcjach"; "Wspaniały pomysł! A wszystkim, którzy się dziwią 'co ta dzisiejsza młodzież wyrabia' pragnę przypomnieć hit, który śpiewaliśmy z równą uciechą 'kupiłem czarny ciągnik pojemność 2.400. Zawsze chciałem mieć takie coś, właśnie po to, by wozić ją...', nie mówiąc o 'Keine grentzen' i innych hitach (to akurat w moim wieku, inni na pewno mają swoje). Domyślam się, iż nasi rodzice patrzyli wtedy na nas tak, jak my teraz na te dzieciaki wykrzykujące 6-7" - czytamy w komentarzach pod opublikowanym postem.


Szczerze? Jako nauczyciel historii uważam, iż to szkoła musi nadążać za uczniami, a nie dostosowywać się do nich. Swoje przestarzałe i staroświeckie metody musimy schować do kieszeni i nadążać za aktualnymi trendami. Nie dlatego, żeby być cool, ale po to, by rozumieć ich bolączki, rozterki i problemy- zaznacza w rozmowie z naszym portalem nauczycielka z Torunia.- Przepisywanie notatek z tablicy już dawno odeszło do lamusa, ale widzę, iż jeszcze wielu pedagogów praktykuje ten styl. Tylko co z tego? Szacunku nie zdobędą krzykiem, ani tym, iż każą na pamięć uczyć się podręcznika - kwituje pedagożka.A Ty spotkałeś się ze zjawiskiem używania przez młodzież słów, których znaczenia nie rozumiesz? Co o nim sądzisz? Podziel się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami w komentarzu albo napisz na anita.skotarczak@grupagazeta.pl.
Idź do oryginalnego materiału