REKLAMA
Zobacz wideo
Korepetycje są coraz popularniejsze i droższe
"U nas prawie miesiąc nie było sześciu nauczycieli, bo zmieniono dyrektora i niektórzy poszli sobie na urlopy zdrowotne, to dopiero szok" - pisze jedna z kobiet."Niedługo z nauczycielami będzie jak w sklepach"Kolejna internautka również dostrzega problem i zwraca uwagę, iż sytuacja dotyka przede wszystkim klas integracyjnych, gdzie potrzebna jest większa liczba pedagogów. "Tak, u nas też tak jest. Tak to jest, jak jeden nauczyciel ma kilka etatów. U nas klasa integracyjna, dzieci z orzeczeniem mają przyznanego nauczyciela wspomagającego, którego często nie ma, bo ma zastępstwa np. w innej klasie. Niedługo z nauczycielami będzie jak w sklepach, gdzie 10 kas, a jedna czynna" - czytamy w kolejnym komentarzu.Rodzice zauważają, iż nauczycieli brakuje nie tylko w dużych miastach, ale i w mniejszych miejscowościach. W wielu szkołach jedna osoba pracuje na kilku etatach, żeby "załatać" braki. Efektem są przemęczeni pedagodzy i chaotyczne plany zajęć.Braki kadrowe coraz bardziej odczuwalneSytuacja, o której mówią rodzice, to nie pojedyncze przypadki. Zdarza się, iż w jednej szkole brakuje kilku nauczycieli jednocześnie - jedni odchodzą na urlopy zdrowotne, inni rezygnują z pracy z powodu wypalenia zawodowego. W efekcie szkoły muszą improwizować. Część lekcji jest odwoływana, inne są łączone, a zastępstwa przejmują nauczyciele z zupełnie innych przedmiotów. Dla dzieci to oznacza mniej nauki, a dla rodziców poczucie, iż system edukacji ledwo funkcjonuje.
Kiedyś nikt nie widział, iż nauczyciele chorująNie wszyscy jednak widzą w tym kryzys. Część rodziców uważa, iż zmieniła się jedynie przejrzystość systemu - dziś widać wszystko w Librusie, a kiedyś te same sytuacje po prostu umykały uwadze. "Kiedyś nie było Librusa i rodzice nie wiedzieli, jakiego nauczyciela nie ma w pracy. Były zastępstwa, często koleżeńskie (bezpłatne), klasy się czasem połączyło, lekcje się poprzestawiało i z ostatnich lekcji dzieci szły do domu. Zdobywali wiedzę nie gorszą niż obecnie. Bez zbędnej 'napinki'" - zaznacza jedna z kobiet. Inna komentująca dodaje: "Kiedyś nikt tego nie widział, bo nie było Librusa czy Vulcana. A ludzie przecież też chorowali. Przestańmy nauczycieli traktować jak roboty".Choć rodzice różnie oceniają sytuację, większość zgadza się co do jednego - w szkołach zaczyna brakować ludzi do pracy. Zastępstwa stały się codziennością, a uczniowie coraz częściej uczą się w nieregularnym rytmie. Nauczyciele pracują po godzinach, by pokryć braki, a dyrektorzy szkół próbują utrzymać organizację zajęć w ryzach.Masz ochotę podzielić się z nami spostrzeżeniami w tym temacie? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl

3 tygodni temu












