Rodzice otrzymali wiadomość. "Zaraz zabraknie pieniędzy ze składki klasowej"

1 dzień temu
W wiadomościach od wychowawców coraz mniej informacji o sukcesach uczniów, a coraz więcej próśb o zakupy: papier, tusz, mazaki. W polskich szkołach brakuje podstawowych przyborów, a ciężar ich finansowania spada na rodziców i nauczycieli.- Kilka dni temu dostaliśmy wiadomość od wychowawczyni z prośbą o zakup mazaków do tablicy i papieru do drukarki. To już druga taka informacja w tym roku szkolnym - opowiada w rozmowie z eDziecko pani Anna, mama czwartoklasistki z podwarszawskiej szkoły podstawowej. - Wszystkie pieniądze, które wpłacamy na wspólne konto, idą na rzeczy biurowe. A przecież składka miała być dla dzieci - na upominki, wyjścia, drobne atrakcje. Rodzice są coraz bardziej zirytowani, bo czują, iż zamiast wspierać szkolne życie klasowe, łatają braki w budżecie szkoły - dodaje nasza rozmówczyni.
REKLAMA


Zobacz wideo


Lektury szkolne nie powinny być tematem debat o edukacji


Szkolne realiaNie jest to odosobniony przypadek. Rodzice przyznają, iż coraz częściej dostają wiadomości od nauczycieli z informacją, iż kończy się papier, kreda, mazaki czy potrzebne są jakieś dodatkowe materiały do klasy. - Nie chodzi o to, iż nie chcemy pomagać - tłumaczy pani Marzena. - Ale mam wrażenie, iż szkoła coraz częściej przerzuca na nas podstawowe obowiązki. Kiedyś składka klasowa była na nagrody, teatrzyk, mikołajki. Teraz znika na papier i inne pomoce dydaktyczne. A to przecież powinny być rzeczy zapewnione przez szkołę.Wstyd, którego nie widaćProblem dostrzegają również pedagodzy i wielu z nich przyznaje, iż sytuacja jest dla nich zwyczajnie krępująca. Jak opowiada nam jedna z nauczycielek z warszawskiej podstawówki:- Tak, wiele rzeczy kupuję sama. Dlaczego? Ze wstydu. Wstydzę się prosić rodziców o ryzę papieru. Potrzeby są duże, a to przecież podstawowe narzędzie w moim zawodzie. Kiedy muszę wydrukować sprawdziany, wolę kupić papier sama, niż wysyłać kolejną wiadomość do rodziców. Poza tym, zanim rodzice się złożą, kupią, przyniosą, miną dwa miesiące. Kupuje sama też papier kancelaryjny - bo przecież dzieci muszą na czymś pisać sprawdziany, a także materiały biurowe w stylu mazaki, długopisy, karteczki samoprzylepne. Co prawda, można zgłosić się po nie w sekretariacie, ale... nie zawsze są, trzeba czekać kilka dni, aż ktoś złoży zamówienie, przyjdzie paczka. Sama drukuje też wszystkie materiały - na własnej drukarce. To już moje własne "lenistwo", bo nie chce mi się ustawiać w kolejce do drukarki, którą mamy jedną na ogromną szkołę - uczy się u nas kilkaset dzieci.Wielu nauczycieli przyznaje, iż z czasem przestaje na to zwracać uwagę. - Szczerze? Już się przyzwyczaiłam - mówi pani Magdalena, nauczycielka z podradomskiej podstawówki. - Dokupuję świąteczne dekoracje, kolorową kredę, papier do drukarki. To nie są duże kwoty, ale przecież to nie powinno być moim obowiązkiem. Szkoła powinna zapewniać podstawowe materiały. A jednak - jeżeli chcę, żeby klasa była ładnie udekorowana albo żeby dzieci miały wydrukowane materiały, kupuję je sama. Bo wiem, iż inaczej nikt tego nie zrobi.


Z relacji nauczycieli wynika, iż w wielu szkołach brakuje pieniędzy na najprostsze rzeczy. Papier biurowy, tonery do drukarek, markery do tablic, kolorowe kartki do plastyki - wszystko to gwałtownie się zużywa, a budżety szkół nie nadążają za realnymi potrzebami.Między systemem a sumieniemDla rodziców to frustrujące, dla nauczycieli - upokarzające. Z jednej strony nie chcą obciążać rodzin dodatkowymi kosztami, z drugiej nie mają środków, by wciąż zapewnić podstawowe materiały dydaktyczne. System finansowania szkół w wielu miejscach nie nadąża za codziennością. - Myślę, iż nikt z nas nie ma pretensji do nauczycieli, bo to nie ich wina. Ale minęły dopiero dwa miesiące, a zaraz zabraknie pieniędzy ze składki klasowej - podsumowuje pani Anna.A Ty, jakie masz zdanie w tym temacie? Czy nauczyciele mają prawo prosić o zakup dodatkowych materiałów do klasy? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału