Sama dobrze pamiętam, jak wyglądał mój dzień matury z matematyki. W brzuchu miałam nie motyle, a raczej ćmy, a w głowie pustkę. Wydawało mi się, iż nic nie pamiętam – nerwowo przypominałam sobie wzory skróconego mnożenia, pola figur, choćby jak się liczy deltę. Byłam przekonana, iż jedno potknięcie może mnie przekreślić. Że matura to próg, przez który trzeba przejść bez potknięcia – bo inaczej nie ma odwrotu. Może przesadzałam, ale wtedy miałam poczucie, iż od tej jednej kartki zależy wszystko.
Poranna scena na przystanku
Dziś rano odprowadziłam córeczkę do przedszkola (na szczęście stres związany ze szkołą dopiero przed nami) i stanęłam na przystanku. Do autobusu podeszła grupka uczniów – od razu widać, iż maturzyści. Białe koszule, czarne spodnie, eleganckie buty, ale atmosfera między nimi… wręcz piknikowa. Jeden wcinał kanapkę, drugi żartował z nazwisk nauczycieli, a trzeci odpalał aplikację z quizami matematycznymi, traktując to bardziej jak grę niż powtórkę.
– Jak nie zrobię tych zadań otwartych to trudno, byle w zamkniętych się wstrzelić – rzucił któryś. – Luz, ja to bardziej się stresuję wynikami Ligi Mistrzów niż tą matmą, dziś Barca gra z Interem – dodał inny.
Nie było w nich ani nerwowości, ani presji. Życzyłam im powodzenia, a oni tylko uśmiechnęli się i machnęli ręką. Jeden powiedział z rozbrajającą pewnością:
– No przecież to tylko egzamin, nie koniec świata.
Pewność siebie czy lekkomyślność?
Początkowo pomyślałam: super podejście! Bez napinki, bez niepotrzebnego stresu – to może pomóc. Przecież wiemy, iż spięcie blokuje myślenie, a nerwy często są gorsze niż sama treść egzaminu. Ale chwilę później pojawiła się też druga myśl: czy to już nie przesada w drugą stronę?
Matura z matematyki to nie błahostka. To nie tylko liczby i wykresy – to brama, przez którą przechodzi się do dalszego etapu życia. Od wyników zależy kierunek studiów, wybór uczelni, a czasem choćby to, czy będzie trzeba spędzić wakacje na poprawkach. Tak, stres nie pomaga – ale całkowity brak refleksji też może się odbić czkawką.
Nie o ocenianie tu chodzi
Nie chcę brzmieć jak boomer, to tylko obserwacja i refleksja – bez oceniania. Bo może młodzi po prostu inaczej postrzegają dziś świat? Może mniej wagi przykładają do jednego dnia, jednego egzaminu, jednego arkusza? A może to tylko pozory – zewnętrzny luz, który w środku zamienia się w ciche drżenie rąk, kiedy otwierają koperty z zadaniami?
Zastanawiam się, jak dzisiejsi maturzyści będą podchodzić do kolejnych wyzwań w życiu. Czy ten luz to siła, czy jednak tarcza, za którą próbują ukryć niepokój?
Cokolwiek by to nie było – trzymam kciuki. I za tych z humorem, i za tych w stresie. Bo matura z matematyki to naprawdę niełatwy kawałek chleba.