Wszyscy mamy syndrom "karent". Też nieświadomie możesz być toksycznym rodzicem

12 godzin temu
Nowe pokolenie rodziców coraz częściej określa się mianem "karent" – nadopiekuńczych, roszczeniowych i przekonanych, iż ich dzieci zasługują na wszystko. Za tym stylem wychowania często stoi własne poczucie niespełnienia i potrzeba rekompensaty. Czy jednak taka postawa naprawdę służy dzieciom?


Nowe pokolenie rodziców: "karent"


Wielu dzisiejszych rodziców wychowuje swoje dzieci zupełnie inaczej, niż zostali wychowani sami.

W czasach ich dzieciństwa mówiło się: "dzieci i ryby głosu nie mają", a szkoła była miejscem, gdzie przede wszystkim wymagano posłuszeństwa. Nauczyciel miał autorytet i rodzice byli zdania, iż to on zawsze ma rację, a nie dziecko.

Dziś część rodziców robi wszystko, by ich dzieci miały głos: dają im tę wolność od samego początku. Niestety, czasem ten głos staje się echem ich własnych, niespełnionych ambicji i poczucia, iż "im się należy".

"Karent" to osoba przekonana, iż jej dziecko zasługuje na wszystko, co najlepsze – niezależnie od okoliczności czy realnych możliwości.

Rodzice wierzą, iż ich dzieci są lepsze od innych


Często w dzieciństwie takich rodziców dominował brak głosu, brak wyboru, brak poczucia wyjątkowości. Dziś próbują to nadrobić – tyle iż nie na własnych zasadach, ale przez pryzmat swoich dzieci.

Wierzą, iż to właśnie ich syn czy córka są wyjątkowi, mądrzejsi niż rówieśnicy, bardziej utalentowani, piękniejsi i "zdecydowanie lepsi niż reszta klasy". Problem w tym, iż dzieci zaczynają to słyszeć codziennie – i w końcu same zaczynają w to wierzyć.

Karent nie przyjmuje do wiadomości, iż dziecko może nie być najlepsze we wszystkim. jeżeli syn nie został wybrany do drużyny, winny jest trener. jeżeli córka nie śpiewa solo na występie – to na pewno nauczycielka jej nie doceniła.

Rodzic typu "karent" potrafi pójść do dyrekcji, pisać maile z żądaniami i burzyć się w mediach społecznościowych, bo jego dziecko zasługuje na więcej.

Reguły są dla innych


Ten typ rodzica nie uznaje zasad, które obowiązują wszystkich. On oczekuje wyjątkowego traktowania – dla siebie i swojego dziecka. Uważa, iż dziecko nie powinno czekać w kolejce, dostawać obniżonej oceny zachowania czy ponosić konsekwencji złego zachowania.

Często tak silnie identyfikuje się ze swoją pociechą, iż każdą krytykę dziecka odbiera jako atak na siebie samego. Wbrew pozorom, bycie "karent" nie przynosi żadnej satysfakcji. Taki rodzic rzadko odczuwa prawdziwą euforia z bycia z dzieckiem. Jest skupiony na osiągnięciach, statusie, porównaniach.

Dba o to, by dziecko miało "najlepsze" – ubrania, zajęcia dodatkowe, wakacje. Ale często zaniedbuje to, co najważniejsze: bliskość, rozmowę, akceptację bez stawiania żadnych warunków.

Wychowanie w bańce


Dzieci wychowywane w ten sposób zaczynają żyć pod ogromną presją. gwałtownie uczą się, iż muszą być najlepsze, bo tylko wtedy zasługują na uwagę i dumę rodziców. To może prowadzić do lęków, braku odporności psychicznej, a choćby wypalenia. Bo co, jeżeli któregoś dnia nie podołają? Nie dostaną się do dobrej szkoły? Nie będą pierwsze?

Wychowywanie dziecka z miłością nie oznacza stawiania go zawsze na piedestale. To dawanie wsparcia, ale też stawianie granic. To pokazywanie, iż świat nie kręci się tylko wokół niego, iż porażki są w porządku, ale iż warto być dobrym człowiekiem – choćby jeżeli nie zawsze jest się najlepszym w jakiejś dziedzinie.

Bycie uważnym rodzicem to nie to samo co bycie "karent". To umiejętność patrzenia na dziecko takim, jakie naprawdę jest – a nie takim, jakim chcielibyśmy, by było, żebyśmy my sami poczuli się lepiej.

Jeśli starasz się być najlepszym rodzicem i uważasz, iż twoje dziecko jest idealne, to wcale nie oznacza, iż jesteś toksyczna. Warto jednak pamiętać, by zachować zdrowy rozsądek i nie traktować innych z góry, także z powodu czystej ludzkiej życzliwości.

Źródło: huffpost.com


Idź do oryginalnego materiału