Smartfony w rękach uczniów okazały się tak wielkim zagrożeniem, iż marszałek Szymon Hołownia umieścił zakaz wnoszenia ich do szkół na sztandarze swojej kampanii wyborczej.
„Wszystkim tym, którzy mówią dzisiaj o autonomii szkół, przypominam, iż w 2014 roku rząd Platformy Obywatelskiej wprowadził zakaz śmieciowego jedzenia w szkołach i jakoś wtedy nikt nie mówił, iż trzeba pytać rad pedagogicznych, czy można sprzedawać śmieciowe jedzenie, czy nie, tylko postanowiliśmy jako państwo i to zrobiliśmy” – mówił Hołownia podczas spotkania roboczego w Sejmie.
Trudno o mniej trafioną analogię. Śmieciowe jedzenie jest szkodliwe samo w sobie. Nie da się spożyć go w taki sposób, by stało się zdrowe. Szkodliwość jest immanentną cechą „junk food”. Tymczasem telefon to narzędzie, które można wykorzystywać na wiele sposobów. Zdecydowana większość jest niezwykle pożyteczna, jak komunikacja z bliskimi, dostęp do informacji czy rozwijanie sieci znajomych.
Głównym szwarccharakterem związanym ze telefonami są platformy społecznościowe. Młodzi ludzie mają przesiadywać w nich całymi dniami, odsuwając się od tak zwanego świata realnego. Piszę „tak zwanego”, gdyż sfera cyfrowa nie jest mniej realna od ulicy czy pokoiku w rodzinnym mieszkaniu. Zamieszczane w niej treści są tworzone zwykle przez prawdziwych ludzi i dotyczą najczęściej realnych wydarzeń. Zdarzają się fejki, boty czy użytkownicy udający kogoś, kim nie są, ale tak samo jest w „realnym świecie”, gdzie atakują nas zmanipulowane reklamy i co kilka kroków można napotkać jakiegoś mitomana. Także w epoce analogowej kluczową życiową kompetencją było umiejętne odróżnianie prawdy od fałszu.
Plusy korzystania ze telefonów
Gdyby zapytać samych zainteresowanych, to obraz społecznościówek nie byłby już tak mroczny. Według badania Pew Research Center z 2018 roku, aż 81 proc. Amerykanów w wieku 13-17 lat deklaruje, iż dzięki nim czują się bardziej związani z życiem swoich przyjaciół. Dwie trzecie nastolatków z USA w tym wieku czuje, iż dzięki platformom społecznościowym mają ludzi, którzy mogą ich wesprzeć w trudnych chwilach. Ponad dwóm trzecim społecznościówki pozwalają poznawać bardziej zróżnicowane grupy osób.
Oczywiście social media wiążą się również z pewnymi negatywnymi odczuciami. Są one jednak znacznie mniej rozpowszechnione. Mniej niż połowa młodych w USA bywa przytłoczona rozgrywającymi się tam cyfrowymi dramami. Jedna trzecia czuje presję, by ich treści miały odpowiednią liczbę polubień i pozytywnych komentarzy. Czy poza internetem jest znacząco inaczej? Gdy wychowywałem się na tyskim osiedlu na przełomie XX i XXI wieku, większość rówieśników wciąż nie miała choćby telefonów komórkowych. Mimo to osiedlowe dramy trwały nieustannie, a wychodząc na dwór, każdy myślał głównie o tym, jak przesunąć się w górę na osiedlowej drabinie prestiżu.
Nastolatkowie i nastolatki bywają rozwrzeszczani i ofensywni, a nierzadko agresywni i brutalni, co wynika z braku umiejętności panowania nad emocjami. Tę agresję należy tłumić w każdym obszarze życia, zmieniając ich nastawienie i edukując. Ograniczanie dostępu do jednego z tych obszarów tylko zwiększy jego atrakcyjność – skoro starzy nie pozwalają nam wchodzić do świata cyfrowego, to niechybnie oznacza, iż musi tam być coś interesującego.
Oczywiście telefonosceptycy chcą jedynie zakazać używania telefonów w szkołach. Mają one rozpraszać uczniów i negatywnie wpływać na ich wyniki w nauce. Szereg badań dowodzi jednak czegoś wręcz przeciwnego – użytkowanie telefonów bywa pozytywnie skorelowane z dobrymi ocenami. Według badania The impact of smartphone use on learning effectiveness: A case study of primary school students, przeprowadzonego w Tajwanie w 2022 roku, grupa uczniów intensywnie używających telefonów komórkowych osiągała istotnie lepsze wyniki w nauce niż rówieśnicy używający ich rzadziej. „Ograniczenie dostępu do telefonów może niekorzystnie wpływać na efektywność uczenia się i wyniki w nauce” – czytamy w abstrakcie badania. Według autorów problemem jest raczej nierówny dostęp do urządzeń mobilnych, w wyniku czego mniej zamożni uczniowie nie mają takich możliwości korzystania ze sfery cyfrowej jak ich zamożniejsi koledzy.
Nawet sceptyczny wobec telefonów w szkołach raport OECD pokazuje, iż ich wykorzystywanie przez uczniów może być korzystne. Korzystanie z urządzeń mobilnych w celach edukacyjnych od jednej do pięciu godzin daje średnio o ok. 20-25 punktów lepsze wyniki z matematyki w badaniu PISA. Dopiero używanie telefonów przez więcej niż pięć godzin dziennie daje gorsze rezultaty, ale choćby w przypadku siedmiu godzin i więcej średnie wyniki są minimalnie wyższe niż w grupie niekorzystającej z nich wcale. Korzystanie ze telefonów w szkolach w celach „rekreacyjnych” również jest pozytywnie skorelowane z wynikami PISA z matematyki, chociaż w tym przypadku bardzo istotny jest ograniczony czas: pozytywne efekty daje rekreacyjne używanie ich do dwóch godzin dziennie, powyżej tej granicy wyniki znacząco spadają.
Smartfony a kapitał społeczny i kulturowy
Zdecydowanymi zwolennikami wykorzystywania telefonów w szkołach są autorzy raportu Smartfon jako osobiste narzędzie edukacyjne ucznia z 2018 roku, eksperci Sieci Edukacji Cyfrowej KOMET@.
„Dla obecnej grupy wiekowej – dzieci od klasy 4 do końca liceum – urządzenia mobilne stanowią najważniejszy i bezwzględnie najcenniejszy posiadany przedmiot. (…) Z punktu widzenia nawyków poznawczych włączenie telefona do codziennej edukacji szkolnej byłoby dla nich naturalnym przedłużeniem codziennej, organicznej aktywności. (…) Wszelkie decyzje podejmowane przez grona nauczycielskie, rady rodziców, czy dyrektorów szkół odnośnie zakazu korzystania ze telefonów w szkole, podejmowane są zatem na bazie subiektywnych przesłanek, zasłyszanych poglądów, prywatnych przekonań i artykułów w mediach” – czytamy w raporcie.
I dalej: „Zakazywanie używania telefonów w edukacji to wyraźne przeciwieństwo współczesnych tendencji rynkowych i społecznych, zmierzających do ich wykorzystywania na wszystkich polach aktywności prywatnej i zawodowej. Kłóci się ono z przygotowaniem młodego człowieka do wymagań życia i pracy w środowisku cyfrowym. (…) Obawom nauczycieli, związanym z potencjalną kompromitacją w oczach uczniów z powodu nieumiejętności obsługi sprzętu lub aplikacji, towarzyszy fałszywe ich przekonanie o wysokich umiejętnościach uczniów w zakresie korzystania z rozwiązań cyfrowych w nauce”.
Szkodliwe mogą być nie tyle telefony, ile sposoby ich wykorzystywania. Te zależą od kompetencji cyfrowych – tymczasem w Polsce są one jednymi z najniższych w UE.
Według danych Eurostatu, pod względem podstawowych umiejętności cyfrowych Polki i Polacy znajdują się na trzecim miejscu od końca. Niżej są tylko Bułgarzy i Rumuni. Także w najniższej grupie wiekowej (16-24 lata) odstajemy od średniej UE. Podstawowe umiejętności cyfrowe posiada 62 proc. młodych Polaków i 63 proc. młodych Polek. W całej UE jest to odpowiednio 68 i 72 proc.
Zamiast zakazywać posiadania lub używania telefonów w szkołach, powinno się krzewić w uczniach pozytywne sposoby ich wykorzystywania zarówno w celach edukacyjnych, jak i towarzyskich. Te drugie są równie istotne, gdyż kapitał społeczny przydaje się w życiu tak samo, jak kapitał kulturowy. Szkoła nie powinna kojarzyć się uczniom z opresyjnym obszarem pełnym zakazów i nakazów, gdyż właśnie taki jej obraz najbardziej odstręcza od nauki. Ban na telefony w szkołach to zwyczajne pójście na łatwiznę przez ludzi, którzy nie chcą ujawnić, iż sami ledwo je ogarniają.