Szkolna wycieczka to walka o przetrwanie. Nauczycielka: "Rodzice żyją w bajce"

1 tydzień temu
"Rodzice często nie zdają sobie sprawy, co tak naprawdę dzieje się z ich dzieckiem podczas szkolnej wycieczki. Pytają 'jak było?', słyszą 'spoko' – i uznają sprawę za zamkniętą. A przecież za tym jednym słowem może kryć się cały świat emocji, doświadczeń i potrzeb, o które nikt choćby nie zapytał" – pisze Ula.


"Jako nauczycielka z wieloletnim doświadczeniem w organizacji szkolnych wyjazdów coraz częściej dostrzegam jedną smutną prawdę – wielu rodziców nie ma pojęcia, co naprawdę dzieje się z ich dziećmi poza domem i szkołą. Są tak pochłonięci pracą, obowiązkami, codzienną bieganiną, iż żyją jakby w zupełnie innym świecie niż ich dzieci. Wysyłają swoją pociechę na wycieczkę, wszystko opłacone, plecak spakowany, sprawa załatwiona. A kiedy maluch wraca, słyszy tylko jedno pytanie: 'Jak było?'.

Nie wystarczy zapłacić i zapytać: "Jak było?"


I tu właśnie pojawia się problem. 'Jak było?' – to pytanie, które pada najczęściej. Dzieci odpowiadają zwykle krótkie: 'Fajnie', 'Spoko', 'Git'. Rodzice przyjmują to jako wystarczające. Odhaczone. Wycieczka się odbyła, dziecko wróciło, nic się nie stało – wszystko gra. Tylko iż to złudne poczucie bezpieczeństwa. Dzieci nie dzielą się emocjami na zawołanie. Potrzebują chwili, żeby się otworzyć – a przede wszystkim muszą czuć, iż ktoś ich naprawdę chce wysłuchać.

Dzieci bardzo wyraźnie wyczuwają, czy rodzic pyta z prawdziwego zainteresowania, czy tylko z przyzwyczajenia. Czy usiądzie z nimi na chwilę, spojrzy w oczy i naprawdę je wysłucha. Czy chce wiedzieć: z kim spały w pokoju, kto się z kim pokłócił, czy coś je zaskoczyło, rozśmieszyło, przeraziło. To właśnie w takich momentach – podczas wycieczek – dzieci pokazują, jakie naprawdę są. Jak sobie radzą w grupie, czy potrafią być samodzielne, czy potrafią pomóc komuś słabszemu. Ale żeby się tego dowiedzieć, trzeba poświęcić im czas i uwagę.

Wycieczka to nie tylko zabawa. To lekcja życia


Szkolny wyjazd to nie tylko zwiedzanie i zdjęcia. To moment, w którym dziecko rozwija swoje umiejętności społeczne, uczy się odpowiedzialności, współpracy, rozwiązywania problemów. To tam kształtują się relacje z rówieśnikami, wychodzą emocje, które na co dzień są tłumione. jeżeli rodzic nie da dziecku przestrzeni, żeby o tym opowiedziało – wiele z tych doświadczeń po prostu się rozmyje, a dziecko zostanie z nimi samo.

Rodzic nie musi być psychologiem ani detektywem. Wystarczy, iż usiądzie z dzieckiem i zada kilka prostych, ale prawdziwych pytań:


'Co najbardziej ci się podobało?',


'Z kim spędzałeś najwięcej czasu?',


'Czy był jakiś moment, w którym czułeś się źle albo niepewnie?',


'Z czego jesteś najbardziej dumny?'.

Taka rozmowa trwa 10 minut, a może zmienić wszystko. Dziecko, które czuje się zauważone i wysłuchane, buduje więź z rodzicem. Wie, iż jego emocje mają znaczenie. Że nie jest samo.

Prawdziwe zainteresowanie to nie kontrola ani zdawkowe pytania. To obecność. jeżeli dziecko nie będzie miało w rodzicu rozmówcy, który je wysłucha i nie oceni, gwałtownie nauczy się chować swoje emocje. Albo zacznie szukać uwagi gdzie indziej. Dlatego warto po prostu być. Nie dla szkoły. Nie dla wychowawczyni. Dla dziecka".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału